Na pokład wchodzimy punkt 01:45. Start planowo godzina 2:00. Przestrzeń wewnątrz samolotu dzielimy wraz z pasażerami Lufthansy. Szeroki wybór filmów jakoś nas nie kusi - nasz sen przerywa jedynie posiłek - jeszcze w wersji chińskiej. Niestety, produkty zamykane hermetycznie okazują się nieco przeterminowane, choć rocznik bieżący...
Z torebek Airsickness składamy całkiem niezłą kolekcję na prezenty dla znajomych. Gdy na pokładowym ekranie ukazuje się mapa z przebytym dystansem, uśmiechamy się do siebie. Właśnie jesteśmy nad Polską. Tak blisko! Jakieś 30 000 metrów nad ziemią.
Do Frankfurtu zostało około 2 godziny, więc puszczamy jednak jeszcze film, przy którym zajadamy się chińskimi specjałami śniadaniowymi - glonami morskimi i kilkutygodniowymi jajami. Godzina 5:45 - dotykamy kołami pasa do lądowania. Fachowo i precyzyjnie. Air China dostaje od nas 7 punktów w 10 stopniowej skali. Szybka odprawa na lotnisku i nasz poranny energetyczny posiłek - chińskie kurczaki na patyku. Co dalej?
Niestety w "butikach" z tanimi liniami lotniczymi nie ma ofert w naszym zakresie finansowym. Wpadamy na pomysł wynegocjowania w biurze Lufthansy jakiegoś dofinansowania albo prezentu w postaci biletu do Polski. Niestety - promocyjna cena 750 Euro nas nie ratuje. Nie ma rady. To nic, że zmęczeni, to nic, że po 12 tysiącach kilometrów. Zaczęliśmy od autostopu i tak zakończymy. Po krótkim rekonesansie po okolicach lotniska wyruszamy na wylotówkę w stronę Kassel. Tutaj ukłon w stronę przemiłych i bardzo pomocnych niemieckich policjantów.
W skrócie - 3 samochody po stronie niemieckiej i 4 po stronie polskiej. Dystans 1000 km przebyty w czasie 12 godzin. Momentami kierowcy nie dawali nam nawet szansy na rozglądanie się za potencjalnymi "okazjami" - sami podchodzili z propozycją podwiezienia. Godzina 22:30, piątek. Jesteśmy po domem Agaty w Krakowie. To tu dokładnie 32 dni temu żegnaliśmy się z rodziną przed naszą wyprawą do Pekinu. Wtedy towarzyszyły nam ciekawość i obawa przed nieznanym. Teraz - spokój i okiełznane emocje, radość i poczucie triumfu. Polska kolacja i długie opowieści na gorąco w mieszkaniu siostry Witka. Emocje opadają dopiero o 2:00 w nocy. Udaje się zasnąć. JESTEŚMY W DOMU.