...............................................................................................................................
Ranek rozpoczyna się tak: Sergiej parzy nam herbaty zielonej z miętą do termosu, do innej butelki nalewa sfermentowanej herbaty z kulturami grzybowymi, czyli tradycyjnego rosyjskiego napoju oczyszczającego. Po śniadaniu wszyscy ruszamy na 'marszrutkę', a po drodze Sergiej udziela nam niezbędnych informacji i wylewnie się z nami żegna. Na obrzeżach jesteśmy ok. 10:00, czyli dosyć późnawo jak na tak zaprawionych autostopowiczów. Początki, jak zwykle ciężkie - Czarne Audi żąda 'diengow', wiec spokojnie dziękujemy – nie oto w naszej wyprawie chodzi. Zaraz potem zatrzymuje się nam niezawodna Lada, ale po drodze mamy tylko 10 km. Półtorej godziny i nic. Dookoła tylko błoto, a w ustach pył. Plecaki zaczynają nam ciążyć, a chłód przenika przez nos i mrozi wnętrzności. Przytupywanie sprzyja niespokojnym rozmyślaniom. Może źle stoimy? Może miejsce nie to? Może trzeba coś zmienić, przemieścić się. Odwracamy się zdecydowani na marsz w kierunku innej drogi, a tu na horyzoncie ktoś macha do nas z pobocza, tuż obok TIRa z włączonym silnikiem. „Wsiadajcie, wy te Polaki w Kitaj?” – głos Pana Wladimira zabrzmiał dla nas jak zbawienie. „Do Czelabińska was wezmę. Siadajcie i obierzcie sobie granata. Dalej, nie wstydźcie się”. Za szybą głębokie jary - bagna i niekończące się pola za wąską linią brzózek. Dla entuzjastów rodeo polecamy jazdę ciężarówką po rosyjskich drogach. Wladimir – nasz jak na razie ulubiony dobroczyńca, sympatycznie spogląda na nas spod swych okularów przeciwsłonecznych. Dogadza nam jak własnym dzieciom. Zauważył, że robię zdjęcia - przemył mi szybę wycieraczkami. Zaburczało nam głośniej w brzuchach – już się zatrzymuje i zaprasza na obiad - na 'pielmieni' ze śmietaną i majonezem, a na deser 'bliny' ze skondensowanym mlekiem. Tak to można podróżować! Za oknem przestrzeń…
Przez noc staramy sie czuwać w czasie jazdy, ale potworne wyboje męczą, zwłaszcza jak się siedzi na nieresorowanym siedzeniu. Idziemy spać. Za oknem migają nam co chwilę oświetlone rafinerie lub składy paliwa w olbrzymich silosach.