Geoblog.pl    expedycjaIII    Podróże    Na metę, gotowi, start!    /24 dzień EXPEDYCJI/ Czwartek
Zwiń mapę
2008
11
gru

/24 dzień EXPEDYCJI/ Czwartek

 
Chiny
Chiny, Datong
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7683 km
 
Dotarliśmy na dworzec przed czasem. Podniecona grupka naszych współpodróżników co chwilę wybiega na płytę sprawdzić co z autobusem. Rzeczywiście jest czego pilnować - ruszamy 10 min przed czasem. Wkrótce naszym oczom ukazuje się duża przestrzeń z setkami, naturalnych rozmiarów, dinozaurów. Jedziemy, z uśmiechem niedowierzania oglądając tą niecodzienną scenerię. Zatrzymujemy się ok. 10 do 15 razy, by kierowca i jego wrzaskliwy pomocnik mogli dokonać finansowych transakcji z przydrożnymi beneficjentami. Krajobraz powoli zmienia się na rzecz zaśnieżonych sadów, małych i wielkich stad owiec, z pasterzami na koniach w tle, rozpadających się wiosek w kolorze czerwono-brunatnym. Wieje mroźny wiatr, który wnoszą ze sobą kolejni, obarczeni szmacianymi tobołami, pasażerowie. W Rosji dyskomfort silnych mrozów rekompensowały upalne wręcz temperatury we wnętrzach pojazdów i budynków, ale w Chinach ziąb dociera do nas z każdego miejsca, mimo nieporównywalnie bardziej ciepłego i suchego klimatu. Na dystansie 350 km mijamy około 7 bramek z opłatami. Wreszcie ukazują się nam dymiące kominy przemysłowego Da Tongu. Wyjście z autobusu dostarcza nam kolejnego szoku. Przedzieranie się między stertami ulicznych śmieci, licznych rowerzystów i grupek ludzi nadmiernie nami zainteresowanych nie należy do przyjemnych. Minęliśmy dworzec docierając do wybranej przypadkowo knajpki. Menu po chińsku, doprowadza nas do wykonania szaleńczego spektaklu min i gestykulacji. Wreszcie finał - totalne kalambury. Dostaliśmy jakieś mięso
z warzywami – nawet smaczne. Ale już druga próba wyboru skończyła się gorzej – przed nami wylądowała bowiem sałatka ze świńskiego ryja. Po raz pierwszy odezwała się nasza wybredność. Nie zjemy tego! Uffff..... udało się na migi przekonać kelnera do wymiany feralnego dania na coś o bardziej akceptowalnym dla naszych żołądków wyglądzie. Na szczęście skwitowani zostaliśmy przychylnym śmiechem i do żadnych kłótni kulturowych nie doszło. Nawet kucharz wnurzył się ze swego królestwa, by nam wskazać drogę do jakiejś noclegowni. Niestety, okazała się ona wyłącznie dla Chińczyków, a my uprzejmie zostajemy skierowani do czegoś „bardziej odpowiedniego”, czyli luksusowo wyglądającego hotelu. Zrezygnowani udajemy się do marmurowej recepcji. Tam, ku naszej radości, spotykamy młodego Chińczyka - Fisha, który przyleciał z Szanghaju i stwierdził, że zna miasto i pojedzie z nami do tańszego hotelu. Zna odrobinę angielski, a w razie potrzeby dzwoni do dziewczyny, więc przez całą drogę prowadzimy konwersację w trzy osoby i komórkę. Taksówkarz tylko się śmieje. Dostajemy pokój 606 na 6 piętrze. Zabieramy klucze i umawiamy się na wizytę za dwie godziny. Naszą drzemkę przerywa pukanie Fisha. Przyniósł mapę Chin po chińsku, ciastka i dobre słowo - po angielsku. Jutro jaskinie Yungang.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
expedycjaIII

www.zaile.pl
zwiedzili 3% świata (6 państw)
Zasoby: 32 wpisy32 6 komentarzy6 26 zdjęć26 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
18.11.2008 - 19.12.2008